Polska lokalna…

Wpis ten będzie bardzo nietypowy. Jest w całości poświęcony jednemu artykułowi, który dziś przeczytałem na portalu onet.pl. Znajduje się on pod tym LINKIEM

Jest to wywiad Tomasza Borejzy, publicysty i dziennikarza, z dr hab. Piotrem Nowakiem, adiunktem w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Zainteresowania naukowe doktora Nowaka dotyczą zwłaszcza socjologii obszarów wiejskich i rolnictwa oraz socjologii sportu. Od wielu lat prowadzi badania nad rozwojem obszarów wiejskich i polityką rolną. Swą wiedzę naukową i kompetencje wykorzystuje w pracach o charakterze konsultacyjno-eksperckim dla instytucji działających na rzecz środowisk lokalnych i wiejskich (między innymi dla: Kancelarii Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej, Urzędu Marszałkowskiego Województwa Małopolskiego, Centrum Doradztwa Rolniczego).

Artykuł porusza tak ważne sprawy, związane z problemami i uwarunkowaniami lokalnych społeczności, z patologiami, które je toczą, że postanowiłem zwrócić na niego uwagę Czytelników.

Przedstawiam kilka cytatów z tego artykułu:

Na czele typowego układu, który trzęsie Polską lokalną, stoi poseł. Dalej – opowiada dr hab. Piotr Nowak z Uniwersytetu Jagiellońskiego – są urzędy marszałkowskie i mający umocowanie polityczne pośrednicy w powiatach. Na samym dole takiej piramidy znajdują się gminy, gdzie polityka przekłada się na kontrakty oraz etaty. – Wie pan, jak to brzmi? Jak klasyczny układ feudalny – mówię, a w odpowiedzi słyszę: „Mnie się przypomina sytuacja z Polską Zjednoczoną Partią Robotniczą”.

Pisze się SIWZ-y (specyfikację istotnych warunków zamówienia – tb). Teoretycznie powinna decydować cena i aspekty merytoryczne (doświadczenie, wiedza, dostępność kadr, jakość pomysłu wykonania usługi), które teoretycznie mają zabezpieczyć jakość wykonanej usługi, a w praktyce jest to wygodna furtka, aby postawić takie wymagania, żeby wykluczyć firmy z zewnątrz. Ludzie będący wewnątrz sieci zmawiają się, kto ma dostać kontrakt i taka firma go dostaje. Stąd biorą się absurdalne sytuacje, w których te same rzeczy są kilkukrotnie tańsze na wolnym rynku niż w zamówieniach publicznych. Może chodzić o sprawy prozaiczne – na przykład budki przystankowe.

Realizuje się inwestycje nie dlatego, że są potrzebne, ale dlatego, że da się wydać pieniądze?

Często. Celem wydawania pieniędzy niekoniecznie jest wizja programowa. Bywa nim znajomość konkretnego wykonawcy. Skoro coś może wykonać „swój”, to się właśnie to robi. Mam na swoim terenie brukarzy? Zrobię chodniki. Nie zawsze chodzi o korupcję. Często o brak kompetencji i specyficzny sposób rozumienia interesu społecznego. Przy czym bardzo trudno jest tego dowieść, stosując tradycyjne narzędzia badań społecznych.

Ja mam przykład z własnego podwórka. Chodzi o świetlice wiejskie. Na pierwszy rzut oka – rewelacja. Można się wykazać i skorzystać z funduszy unijnych na budowę kapitału społecznego. Da się wydać, to się wydaje. Nikt tego nie podważy. Rzecz się łatwo rozlicza i jest potrzebna. Nikt jednak nie pyta, do czego potrzebne jest takie miejsce w każdej wsi, ile to kosztuje i jak to utrzymać? Może taniej byłoby postawić w gminie jedną i zapewnić transport na spotkania?

Taka kontrola jest też rolą mediów. Jednak media lokalne są słabe i zależne.

Zależą od pieniędzy z urzędów. Jak można się spodziewać, że redaktor gazety, która, żeby przeżyć, potrzebuje pieniędzy od gminy, będzie pisał coś obiektywnego? Wprawdzie przybywa niezależnych mediów, przede wszystkim w sieci, ale wciąż nie mają wystarczającej siły. Media są ważne, ale sprawa dotyczy nie tylko ich. W takich układach potrafią uczestniczyć komendanci policji, prokuratorzy, ba, zdarza się, że sędziowie. Tutaj bym się zgodził z teorią PiS, który mówi, że państwo jest za słabe. Nie radzi sobie z zapobieganiem takim patologiom.

Jak odróżnić gminę dobrze zarządzaną, od oplątanej przez sieć patologicznych interesów?

Ja to widzę w zrównoważonym rozwoju. Jeżeli trafiam do gminy, w której jest kilka lub kilkanaście miejscowości, i widzę, że wszędzie jest kanalizacja „lub” strategia na rozwiązanie problemów ścieków i wodociągi, to sobie myślę: to jest dobrze funkcjonujący wójt. Jeżeli trafiam w miejsce, gdzie jest jedna centralna miejscowość, która ma wszystko, a inni nic, to się zastanawiam, kto tutaj rządzi. Kryteria są zresztą często dość racjonalne. Inwestuje się tam, gdzie potrzebne są głosy. W miejscowościach, gdzie jest najwięcej mieszkańców.

Całość artykułu na stronie onet.pl  LINK

Może jeszcze niektóre z komentarzy do tego artykułu:

~moni : Cała prawda i nie wszystko jeszcze powiedziane. W gminach kolejne modne Orliki zamknięte na klucz. Dosłownie zamknięte na klucz, nie ćwiczą na nich uczniowie, nikt nie uprawia w nich żadnych sportów, na Orliki były pieniądze więc Orliki stoją. Kanalizacji nawet w wielkich wsiach brak. Wieś chodzi do wygódek, bo szamba często zapchane. Co sprytniejsi puszczają COŚ do deszczówki, albo na łąki. Pracę ma nie ten zdolny i wykształcony tylko ten, kto ma albo miał znajomego chłopka KRZYKACZA czytaj RADNEGO lub innego podobnego w Gminie. AUDYT powinien być w gminach, szkołach, i wszystkich państwowych zakładach. Zdolni wyjechali i wyjeżdżają, zostają niedouczeni ,,znajomki” po ,, nibymagisterskich” Sorbonach w 20 tysięcznych miasteczkach. Kołtuństwo i zakłamanie jeszcze długo tu będzie.
~wierzący : To co pan opisuje jest prawdą najszczerszą .Kto ma układ z marszałkiem ma na budowę dróg kanalizacji wodociągi a kto nie ma to dostanie na jeden projekt a reszta musi czekać do następnego razu.Dużą pomoc przejawiają Księża ale coś za coś bo każde święcenie nowego projektu kosztuje.Marszałek w drodze wdzięczności zdobywa głosy potrzebne do sejmu lub sejmiku w następnej kadencji.Wójt poprzez odpowiednie zatrudnianie zyskuje żołnierzy którzy robią głosy na następną kadencję jak i grupa radnych.O patologii w Gminach pisałem poprzednio szkoda słów. CZŁOWIEK MĄDRY WYKSZTAŁCONY NIE MA CO LICZYĆ NA ETAT bo jest zagrożeniem będzie wiedział za dużo .Po 1990 roku mamy tylko gorzej bo płace w gminach są ogromne a władza z tego korzysta.Nauczyciele w gminach zarabiają bardzo dużo za to że pracują to każdy wie ile godzin Sitwa na każdym kroku i to demokracja Kopacz Komorowskiego bierzcie ile się da.

Zapraszam do obserwacji i komentowania:
CZY JAKAŚ Z PATOLOGII Z TEGO ARTYKUŁU JEST ZAUWAŻALNA W MIRSKU ?

2 komentarze dla “Polska lokalna…”

  1. Przecież tak wygląda cała Polska. Wystarczy popatrzeć na skład Rady. jeśli myślisz o Polsce i jesteś patriotą to dostaniesz łatkę – faszysty, ksenofoba, burzyciela itp. Bo najważniejsza jest łata i przez pryzmat tej łaty ludzie zaczynają ci postrzegać. Ludzi nie interesuje to co masz do powiedzenia, nie interesują się rzeczywistością – Polacy są w większości leniwi nie chce im się poświęcić 10 -15 min na analizę rzeczywistości, która ich otacza. Najlepszym przykładem jest Plan zagospodarowania przestrzennego naszej gminy, ile osób wysłało pismo ze swoimi uwagami

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *