Pobiedna
W naszej okolicy było na przełomie 1944 i 1945 roku wiele obozów pracy przymusowej, obozów pracy dla obcokrajowców i filii obozu koncentracyjnego Gross-Rosen. W Pobiednej robotnicy oraz jeńcy i więźniowie pracowali w okolicznych zakładach, przy budowie infrastruktury (drogi, możliwe, że także linie telekomunikacyjne) i w gospodarstwach rolnych. Od 1940 roku jeńcy byli wykorzystywani do rożnych prac, mnożyły się grupy robocze, jako rodzaj filii obozów jenieckich, stalagów. Przykładem niech będzie grupa jeńców angielskich E232 z Rebiszowa, podległa stalagowi VIIIB w Łambinowicach.. W Górach Izerskich były także grupy podległe stalagowi VIIIA w Goerlitz.
W czasie, gdy powstawały podziemia nieopodal Leśnej, Miłoszowa, gdy pełna para pracowały filie Gross-Rosen w Mirsku (Skarbków) i Giebułtowie, sporo sztolni było drążonych obok Pobiednej. W zeznaniach jeńców pojawiają się informacje o grupach roboczych jeńców z Frydlantu. Prac nigdy nie zakończono, więźniowie i jeńcy zostali, z nielicznymi wyjątkami, zlikwidowani lub w marszach śmierci przerzuceni na czeską stronę. Obszar Gór i Pogórza Izerskiego był pod jednym względem specyficzny przy końcu wojny – Niemcy zdawali sobie sprawę, że ucieczka na zachód nie ma sensu, są tam już oddziały radzieckie i polskie, jedyna szansa na ucieczkę przed Rosjanami wiodła w stronę wojsk amerykańskich, czyli na południe, do Czech. Tutaj też kierowały się konwoje z ewakuowanymi przedmiotami wartościowymi, depozytami i dokumentami. Te, które nie zdążyły uciec do Niemiec, musiały kierować się na południe. A na tym terenie, jeśli uznano, że nie ma możliwości dalszej ewakuacji, były te dobra ukrywane. Były także robione specjalne skrytki z bronią, amunicją, medykamentami, odzieżą i innymi niezbędnymi materiałami do prowadzenia walki dla niemieckiego podziemia. Wyzwolicielska Armia Czerwona poza rabunkiem wszystkiego na powierzchni, poszukiwała również takich ukrytych depozytów. W rejonie Pobiednej podobno kilka znalazła. Szukali ich także inni. Postrachem były niedobitki Wehrwolfu i bandy szabrowników, które z równą ochotą ograbiały dawnych mieszkańców, jak i świeżych osadników.
W relacji, na którą natrafiłem, jest informacja o jednej z grup rabusiów. Jej członek ukrył część zagrabionych kosztowności na cmentarzu w Pobiednej. Była też próba odzyskania tego w czasach nam współczesnych, lecz nie przyniosła efektów. Krypta okazała się zdewastowana.
W innych materiałach znalazłem relację dotyczącą Mirska. Grupa działała także na terenie naszej gminy, zajmowała się głównie rabunkiem, łapaniem osób nielegalnie przekraczających granicę, okradaniem grobów. Groźbami, realnymi, wymuszano wyjawianie miejsc ukrycia dobytku przez Niemców i po wydobyciu przenoszono je do innych skrytek, znanych jedynie członkom grupy. Jedna ze skrytek była umiejscowiona w krypcie cmentarnej, kilka innych zakopanych w lasach. Pod koniec 1946r. grupa została rozbita, większość jej członków zastrzelona. Do 1948 r. dożyło dwóch. Osiedlili się w Świeradowie. Żaden nie dożył lat pięćdziesiątych. Nie wiadomo, gdzie mogłyby znajdować się skrytki ze zrabowanymi przedmiotami.
Schaffgotschowie
Schaffgotschowie byli jednym z najmożniejszych rodów w Rzeszy. Ich majątek i znaczenie przetrwało do końca II wojny światowej, upadek wiązał się z wkroczeniem wojsk radzieckich i przejęciem całego dostępnego majątku przez Rosjan, tego co po nich pozostało, przez polską administrację. Ukrywanie swych dóbr rozpoczęli w 1942 roku a pomagał im Gunter Grundmann, podległy gaulaiterowi Śląska, Karlowi Hanke, który stworzył więcej niż 80 tajnych schowków. W skrytce w Cieplicach, w willi Grundmanna, Witold Kostrzycki, kierujący akcją rewindykacji zabytków na Dolnym Śląsku, odnalazł 19 skrzyń ze zbiorami skarbca katedry na Wawelu, katedry warszawskiej, Wilanowa, Łazienek, Muzeum Narodowego w Warszawie i Muzeum Czartoryskich w Krakowie. Grundmann był też w Cieplicach podczas wyjazdu ostatniego z Schaffgotschów, Fryderyka, z pałacu. Wyjechał on dwukonną bryczką z podręcznym bagażem. Były to dwie lub trzy ciężkie, skórzane torby lub kuferki. Niedużo wcześniej zostały przez hrabiego Fryderyka opróżnione skrytki bankowe, co potwierdzają zachowane dokumenty. Pewne jest, że dużo kosztowności zostało ukrytych. Przypuszczalnie w latach 90-tych została opróżniona skrytka pod kamienną piramidką na Rozdrożu Izerskim przez syna pałacowego ogrodnika, Opitza. W pałacowym parku w Cieplicach zakopano wyposażenie pałacu, zastawa stołowa, obrazy… Co z dóbr Schaffgotschów może być jeszcze ukryte? Fragmenty kolekcji broni. A była to kolekcja bardzo bogata. Dość wspomnieć, że zawierała m.in. przedmioty z Odsieczy Wiedeńskiej, chorągwie i broń Turków czy konny sztuciec, podarowany przez Jana III Sobieskiego. Według przypuszczeń Marka Chromicza, istnieje możliwość, że ukryto przynajmniej część zbiorów w Górach Izerskich. Przez pewien czas krążyły pogłoski, jakoby stare, gierczyńskie sztolnie mogły być miejscem ukrycia jakiś dóbr Schaffgotschów. Wydaje mi się to jednak raczej nieprawdopodobne.
„Szczelina jeleniogórska”
Historia tego składu zabytków jest niejasna, pełna sensacji i niewyjaśnionych zabójstw i dziwnych wypadków. Postaram się streścić to, co wydaje się pewne, na podstawie różnych relacji.
Sam rejon, w którym miałby się skład znajdować, podawany jest różnie. Często podawany jest obszar na północ od Lubomierza w stronę Marczowa, innym razem okolice Wlenia, także okolice Pilichowic. Sam schowek jest sztolnią wykutą w skałach, z zasypanym, zaminowanym i zamaskowanym wejściem oraz wąskim tunelem wentylacyjnym. Właśnie przez ten tunel schowek został odkryty i był opróżniany. We wnętrzu znajdowały się 2 samochody osobowe, zwłoki kilkunastu żołnierzy niemieckich, także ciało niemieckiego generała lub wyższego urzędnika z teczką przykutą kajdankami do ręki. Wśród zabytków były m.in, trzy jajka Feberge (arcydzieła sztuki jubilerskiej, własność rodziny carskiej), szable, kindżały z pochwami zdobionymi kamieniami szlachetnymi, obrazy (także śląskiego mistrza Willmanna, zwanego „śląskim Rafaelem”), żydowskie świeczniki, zbroje żołnierzy rzymskich, także złote zęby ofiar niemieckiego nazizmu. W 1992 roku grupa skontaktowała się z polskim rządem z propozycją, by za ujawnienie schowka otrzymać 50% znaleźnego i gwarancję tego, że nikt nie będzie dochodził, co już zostało sprzedane. Odpowiedzi w formie umowy nie otrzymali, za to już na stałe zainteresowały się tą sprawą służby specjalne. Żadne oficjalne ustalenia ze strony jakichkolwiek służb państwowych nie są ujawnione. Przedmioty pojawiają się czasem na aukcjach, jak np. przedstawione obok jajko „love trophy egg” z aukcji w Nowym Jorku z 10 czerwca 1992 roku.
Reasumując: bajeczne skarby, nieopodal, wielu ludzi straciło życie za wiedzę o tym miejscu lub poprzez posiadanie przedmiotów z niego pochodzących. Rzeczy są wywożone z kraju w związku z niemocą służb powołanych do zabezpieczenia znalezisk tego formatu. Zobaczymy, co stanie się z tzw. „złotym pociągiem”.
Chętnych do uzupełnienia swej wiedzy o historii naszego regionu i skarbach tu odkrytych, zapraszam do lektury książek Mariana Świeżego („Tajemnice skarbów”), Mieczysława Bojko („Wspomnienia wytrawnego poszukiwacza skarbów”), całej serii książek autorów Roberta Priemke, Macieja i Wojciecha Szczerepów, publikacji i audycji Marka Chromicza, czasopisma „Odkrywca” i niestety już nieukazującego się czasopisma „Oblicza historii”.
Szkoda, że Autor nie raczył podać dwóch książek, które posiadają przypisy i opisują ukrywanie oraz poszukiwanie skarbów w powiecie lwóweckim, m.in. w Mirsku.
Szymon Wrzesiński, Krzysztof Urban, „Skarby III Rzeszy ukryte na Dolnym Śląsku. Relacje, dokumenty, wspomnienia”, Warszawa 2013.
Szymon Wrzesiński, Krzysztof Urban, „Na tropach skarbów i depozytów Trzeciej Rzeszy, Kulisy rewindykacji i poszukiwań terenowych na Dolnym Śląsku”, Warszawa 2014.