Mamy kolejny rozdział w historii kolei w Mirsku – zrewitalizowano linię kolejową Gryfów – Świeradów-Zdrój, co prawda w okrojonej wersji, ale wszystko jest jeszcze do uzupełnienia. Historię walki o przywrócenie tej linii opiszę niebawem, z chronologią i wspomnieniami osób najbardziej zaangażowanych w to dzieło. Powtarzanie relacji z czwartku 7.12.2023 nie jest potrzebne – napisano i relacjonowano o tym tyle, że kolejne powielanie tego jest bezsensowne. Zacytuję tu moim zdaniem najtrafniej przedstawiający sytuację fragment komentarza ze strony lwowecki.info autorstwa Gospodarz Poszukiwany:
(…) było to istotne targowisko próżności regionalnych vipków. Rozpychali się łokciami do kamer i mikrofonów. Były obawy czy sobie krzywdy z tych emocji nie zrobią.
Zamierzam przedstawić prawdziwą inaugurację – pierwszy przejazd planowy, z rozkładu jazdy. Kurs o 5:11 z Mirska i pierwszy przyjazd ze Świeradowa-Zdroju o 6:14.
Szkoda, że czwartkowe uroczystości nie zaczęły się o porze porannego pociągu do Świeradowa. Może wtedy oficjele dostrzegliby, że zarówno dojście do peronu, jak i sam peron w Mirsku są całkowicie nieoświetlone. Jest to wręcz niebezpieczne, gdyż trasa na tenże peron kluczy pomiędzy siatkami i bardzo łatwo w egipskich ciemnościach po prostu w coś wyrżnąć ! Tłumów nie było. Byłem jedynym wsiadającym pasażerem. Składem w tym pierwszym, porannym kursie podróżowało wraz ze mną jeszcze trzech pasażerów oraz obsługa – przemiła Pani Kierownik i tajemniczy Maszynista, których chciałbym z tego miejsca serdecznie pozdrowić. Nikt nie wsiadał na przystankach Mroczkowice i Orłowice. Świaradów-Zdrój powitał nas sypiącym śniegiem i pustym, ale pięknie oświetlonym peronem. Dopiero wtedy, w pełnym świetle, zauważyłem ciekawostkę – skład nie miał barw Kolei Dolnośląskich. Dziwne to trochę – tak się reklamowali swoją piętnastą rocznicą…
Niedługi postój w Świeradowie i powrót do Mirska. Wspaniale szybka podróż – pamiętam jeszcze mozolną podróż starych składów, jak to powiedział mi jeden ze współpasażerów: „manewrówka i dwa ryflaki”. Szybciej, wygodniej, ciszej. No i ciemniej. Mirsk witał pięknie widocznym, podświetlonym ratuszem i kompletnymi ciemnościami na peronie. Może burmistrz zdejmie choć jedną lampkę z nocnej iluminacji wieży i oświetli stację, pleasssseeee…
Mogę chyba uważać się za pierwszego „kursowego” pasażera z Mirska do Świeradowa-Zdroju. Był też pierwszy „kursowy” pasażer z Mirska do Gryfowa – był nim (jest) Pan Sekretarz Zaliwski, którego serdecznie pozdrawiam. Szczerze ucieszyłem się, że był choć jeden pasażer z Mirska na tej trasie.
Ważnym jest, by mieszkańcy przyzwyczaili się teraz do tego połączenia. Po rozkładzie jazdy widać, że zrobiono sporo, by było jak najlepsze skomunikowanie z Jelenią Górą i Lubaniem/Goerlitz. Komfort jazdy, brak konieczności szukania miejsc parkingowych i omijania dziur w jezdniach, spokój, powinny skusić zmotoryzowanych do spróbowania tej formy podróżowania.
Co dalej ? Powinno się myśleć o jakimś rozwoju. Może przystanek Brzeziniec? Może jeszcze jedne Mroczkowice, bliżej Mirska? Dla mnie marzeniem jest połączenie Mirsk – Frydlant, przez Wolimierz, Jinrichovice, Nove Mesto. Byłaby to zupełnie nowa jakość w połączeniach kolejowych naszego regionu.
Marzyliśmy o powrocie kolei do Mirska, może kiedyś, na piwo do Pragi…
Kto wie…
Relacja i opis na piątkę, dziękuję za takie właśnie opisanie wydarzenia . Ostatnio jechałam pociągiem że Świeradowa doMirska dla atrakcji z dwójką dzieci w… 1994 roku. Nadal mam pamiątkowy filmik . Na pewno skorzystam z połączenia jak tylko zawitam w rodzinne strony.
Relacja bardzo ciekawa.
Dziękujemy za wspomnienie pominiętego dotychczas przez wszystkich Brzezinca.
Pociąg do Czech jest jak najbardziej pożądany. Otworzyłoby to okno na świat. Podróżując do Pragi mielibyśmy praktyczny dostęp do południa Europy i nie tylko. Taka trasa jest potrzebna.